Wychodzi na to, ze nie tyle my kretyni, co urzadzenie chwile podzialalo i przestalo. Nawet jak sie wlaczy, to mam watpliwosci co do wiarygodnosci.
Futer zaczal sie nam solidnie rozjezdzac, nie dawalismy rady go ogarnac
. Po doslodzeniu na chwile sie wyciszal, poczym znow zaczynalo sie niespokojnie. Byl pobudzony, niezborny, pil i prawie wpadl do miski. Zapakowalismy i pojechalismy do dawnych wetow, by sprawdzili poziom cukru, stwierdzilismy, ze krzywdy wielkiej nie zrobia.
Cukier ok 6,5 mmol/L ( 117 mg/dL) po jedzeniu i miodzie.
Ale wet stwierdzil odwodnienie, jako potencjalna przyczyne. Wlal dozylnie 20 ml i podskornie 60 ml mleczanow (Hartmann) i mial pomysl podania 500ml przez noc
Jak sie dogadywalismy co do postepowania, tak stwierdzilismy, ze nawodnimy w domu, podskornie, dostalismy kroplowke i osprzet, przy duzej niecheci weta. Generalnie uwaza stan futra za ciezki, a my za mocno nie wdawalismy sie w dyskusje, ze bylo gorzej.
I wrocilismy, kotel spokojniejszy, poszedl spac, my odetchnelismy o cukier.
Moim zdaniem az tak odwodniony nie jest, zjada spore porcje mokrego, sporo pije, ale i sika 6-7 razy na dobe, dzis wieczorem lejaca kupa, dziennie po 2-3 kupy.
Teraz jak nawodnic, by nie zalac i nie dobic nerek...
Wracamy do malych kroplowek po 50 ml i Ringera/Optylite, zamiast mleczanow.