Fatka pisze:Jam nie znawca, mam tylko bielinke co uszy straciła naturalnie za dzieciaka i myślę sobie tak - że te nasady co jej zostały też by mogły zrakowaciec przecież. Bo białe. Więc mi się to trochę logicznie nie spina - no chyba, że faktycznie już się niedobre rzeczy z uszkiem dzieją.
Najbardziej narażone są obrzeża, tam najczęściej zaczyna się proces zapalny przechodzący potem w nowotworowy. Małżowina uszna jest stosunkowo mało owłosiona i to jest główny problem, obrzeża często są też szczególnie narażone na poparzenia słoneczne.
Nasada małżowiny usznej jest małą powierzchnią, nie jest tak narażona na poparzenie słoneczne, nie chłonie tak promieniowania sobą.
Gdy zaczyna się proces nowotworzenia u kotów z białymi uszami prawie zawsze jego początek jest na obrzeżach lub czubku ucha.
Oczywiście że u wrażliwca nowotwór może się rozwinąć i na nasadzie ucha pozostawionej po amputacji - może się też rozwinąć na nosie.
Ale brak małżowiny usznej zmniejsza ryzyko rozwoju na uchu.
Przy czym absolutnie nie jestem za obcinaniem białych uszu bez powodu.
Do rozważenia jest to w przypadku dzikiego, bardzo trudnego do złapania kota, gdy już ma widoczny proces zapalny na uszach.