W zimny, listopadowy ranek
Ty zawitałaś na nasz ganek
biedna i głodna, podrzucona
z brzuszkiem rozdętym w kształt balona
na nosku z szarą koniczynką
i okazałaś się... dziewczynką!
Stanęłaś w domu mego drzwiach
i przedstawiłaś się w słowach:
"Jestem mała kobietka
o-taka, tycia Smerfetka!
biedna, głodna sierota
córka kotki i kota!
Okażcie mi serca troszeczkę
i mleczka nalejcie w miseczkę
a ja, jak przystało panience
za wszystko się wam odwdzięczę
wszyściutkie myszki wyłapię
okocę się... na kanapie
firanki zamienię w puszek
bo jestem kolczasty kłębuszek...
na samym zaś bycia początku
kupę zrobię w każdym kątku"!
Ależ Ty byłaś gadatliwa!
Łowna, pieszczocha i ruchliwa
nikt tak jak Ty ze snu nie zbudził
choćby się nie wiem jak utrudził...
Ty potrafiłaś, wypuszczona
w noc czarną niczym świeża smoła
wrócić w pięć minut z myszką w pyszczku
mrucząca i zadowolona...
Odeszłaś w wieku lat czternastu
śmierć Ci zadałem swoją ręką
uśpiłem, by Ci zaoszczędzić
bólu zmagania z raka męką...
Odeszłaś w pełni dnia, południa
dnia sierpniowego, pamiętnego
kiedy ocean wchłonął kadłub
"Kurska" - okrętu podwodnego.
Śpij snem spokojnym, nieskończonym
moc marzeń sennych niech ci wzlata
Tam, gdzie w Krainie Wiecznych Łowów
schowane wszystkie myszki świata...
Leon Bodnar
|