Rudy Budyń - koci facet,
ur. 1.11.2001, biało-rudy, oczy: miodowe. Do mnie trafił
1 marca 2002 roku jako czteromiesięczny nieco wyrośnięty
maluch. Mój pierwszy kot ;-) Przez dwa dni chował się po
kątach, przez następne dwa tygodnie - oswajał dom. Po miesiącu
- niepodzielnie w nim zapanował. Zaraz na sam poczatek znajomości
przeszliśmy kryształy w moczu i zapalenie spojówek. To tak,
żebym poznała, co znaczy mieć kota. Jak już wiosna 2002
na dobre zgosciła na świecie - zakupiłam szeleczki, smyczkę
i postanowiłam spróbowac nauczyć kota spacerów... Gdybym
tylko przewidziała.... Pierwszy spacer polegał na odklejaniu
Budynia od trawy i od asfaltu. Drugi przebiegał w pozycji
na przygiętych łapach. Przy trzecim stwierdziłam, że chyba
mu oszczędzę. Tymczasem w połowie trzeciego spaceru moje
rude szczęście wyprostowało lapy i ruszyło niemal truchcikiem....
I wtedy się zaczęło. Codziennie po powrocie z pracy czekał
na mnie i TZ kocurek gotowy do spaceru. Siadał pod dzrwiami
i miauczal - póki nie wyszliśmy. Czasami nawet smycz zrzucał
z wieszaka. Wtedy też poznał się z psami - znajomymi, które
on odwiedzał albo one jego odwiedzały (szybko nad nimi zapanował)
oraz nieznajomymi - na spacerach. Szybko też wyczaił, że
panią na spacerze przed psami trzeba bronić. I broni dzielnie.
Kot polubił też wspólne wyjazdy, zwłaszcza pociągiem (samochód
go stresuje). Objechał już Polskę od Warszawy po Gdynie,
Mazury i Góry Świętokrzyskie. Są plany na więcej. W sierpniu
został pozbawiony swoich "klejnotów rodowych".
Nie wpłynęło to w znaczacym stoniu na jego charakter. Jest
największym pieszczochem pod słońcem, gada na okrągło i
generalnie jest życzliwy światu i ludziom.
Zdjęcia: 02 - marzec 2002, 01, 04, 03 ("scrablujemy")
- lato 2002.
Blue Madam, zwana BluMką,
ur. 26.05.2002., koteczka, grafitowa, oczy - zielono-zielonkawe.
U nas pojawiła się wieczorem 31.08.2002., przywieziona z
Lublina, wcześniej wypatrzona na zdjęciu w sieci. W planach
pierwotnych miała być rosyjskim kocurkiem, ale ... jak zobaczyłam
zdjęcie, to nie miałam wątpliwości. Musiałam tylko przyrzec
TZ, że zrezygnuję z planow posiadania rosyjskiego niebieskiego
za np. kolejne pół roku. Z niebieskości pozostało BluMce
imię... Podobno jej matka jest podobna do kota norweskiego,
a ojciec - podejrzany o rosyjskość; siostry wyglądają norwesko.
Trzymiesięczna BluMka była jakieś 7-8 razy mniejsza od 10-miesięcznego
Budynia, bała się go zatem i prychała, machała pazurkami.
A rudzielec bardzo chciał się zakumplować. Nawet do swojej
mich ją puscił, odstąpił jej pół jogurtowego wieczka i zasypywal,
co zrobiła w kuwecie. Po dwóch dniach napięcie nieco osłabło,
po niespełna tygodniu zobaczyłam śpiący dwukotny kłębek...
No i teraz żyją sobie koty dwa, to śpią razem, to się tłuką
albo gonią po całym domu, to wylizują sobie łebki. BluMka
też zaczyna przywykac, że czasem gdzieś jedziemy, choć szeleczek
jeszcze nie pokochała. Na wiosnę spróbujemy numeru ze spacerkami.
Na razie wygląda na to, że jest kotem zdecydowanie wysokościowym
- spaceruje po karniszach, włazi tam, gdzie Budyń nawet
nie pomyślał, żeby wejść. Wykończył prawie wszystkie kwiaty
w domu, ostatnio z pasją obrywa liscie dracen - to najlepsza
zabawka. Generalnia trzyma dystans, gości w domu przesypia
(ostatnio zainteresowała się odwiedzającą nas prawie rówieśnicą,
Pretorią). Ale nad ranem przychodzi się położyć przy człowieku
i głośno mruczac domaga się swojej porcji głasków.... I
weź tu się gniewaj... nawet jak jest 5.30 rano ;-)
Zdjęcia: 05 ("wiewiory
w akcji"), 06 ("i co to bedzie"), 07 ("wyjsc
z lasu czy nie") - zima 2002/2003; 08 ("czemu
to drzewko takie nieduze") - 18.12.02; 09 ("pieszczoty
jezorkiem") - styczen 2003; 10 ("who is who"),
11 ("blue") - 1.09.02.
'


Wraz z nadejściem wiosny moje
koty wyruszyły na podbój dzikiej przyrody. Zdobywały podwarszawskie
lasy nad Świdrem i mazurskie jezioro w Olecku. Dla BluMki
był to spacerowy debiut, ale to dzielna dziewczyna. Nic
jej nie straszne, z wyjątkiem ludzi, rowerów, samochodów
i psów. Ale od czego pańcia ma polar? No, żeby kotka schować,
rzecz jasna.
A po spacerku trzeba odpocząć - każdy po swojemu. Budyń
relaksuje się w fotelu lub pod sufitem, BluMka masakruje
koszyk....
  

|